W zmianie sezonu nadchodzi...
Nadchodzi ciemna fala chmur. Powiew nadejdzie, aby zdmuchnąć tę lampę. Tej tęsknocie nigdy nie pozwoliłam umrzeć. Tej tęsknocie nigdy nie pozwoliłam umrzeć. Ta lampa, moja miłości. Nigdy nie będzie zgaszona. Ten płomień mojej miłości. Przyjdź do mnie, moja miłości, przyjdź. Przyjdź do mnie, moja miłości, przyjdź. Jak ta lampa płonie, tak płonę i ja w każdym calu. I moje serce płonie. Przyjdź do mnie, moja miłości, przyjdź. Przyjdź do mnie, moja miłości, przyjdź. Dzieliło nas tyle mil. Dzieliło nas tyle mil. I nie mogłam znieść rozstania. Ale w moich stęsknionych oczach wciąż bił blask naszej miłości. Nie zgasiła go ani burza, ani churaganowy wiatr, bo to płomień mojej miłości. A ty byłeś tam... Rozpromieniony, błyskotliwy. Skąpany w radości. Kiedy ja tutaj... Kiedy ja nieszczęśliwa, samotna... Kiedy ja tutaj samotnie płonęłam. Kiedy ja tutaj płonęłam. Jeszcze raz na niebie zagrzmiało. Deszczem i tęsknotą zawiało. Burza uderza znów. Ale moja lampa nigdy nie zgaśnie. Moja miłości, mój płomieniu. Obojętnie jak wiele deszczu, piorunów, grzmotów nęka Cię. Przyjdź do mnie, moja miłości, przyjdź. Ona jest taka szalona. Ona jest taka naiwna. Myśli, że z porywem wiatru przyjdzie ten, którego szuka. Moja miłości, przyjdź, moja miłości. Niech jej wiara nigdy nie umrze. Niech wciąż trwa... Moja miłości, ta lampa jest Tobą. |